wtorek, 7 maja 2013

REWOLUCJONISTKA? NIE... ANARCHISTKA!- WYWIAD Z MAGDĄ GESSLER!



Magda Gessler. Kobieta odważna, przebojowa, szczera i pozytywnie nastawiona do życia. Wciąż zabiegana… Czarodziejka smaku, zaklinaczka kolorów i kapłanka zapachu. Zna ją cały kraj… I nie tylko. Przez jednych uwielbiana i traktowana jak kuchenne guru, a innych znienawidzona, choć pewnie sami nie wiedzą dlaczego. Pewne jest to, że wzbudza skrajne emocje. Miliony widzów z wypiekami na twarzy ogląda co czwartek program „Kuchenne Rewolucje”, choć sama mówi, że jest anarchistką. O smaku, rodzinnym domu, podróżach, Polsce, malarstwie, smutku i radości… Magda Gessler.





Maciej Zielinski: Jak Magda Gessler rozpoczyna swój dzień?
Magda Gessler: Słysząc jak ktoś napuszcza wodę do wanny… W ten sposób się budzę, potem czuję zapach kawy… Wtedy wstaję.
Sofia, Hawana, Madryt… To miasta, w których spędziła pani spory kawałek życia. Jakie smaki, obrazy, uczucia towarzyszą pani, kiedy dziś myśli o każdym z tych miejsc?
Jest smacznie. Ludzie są mili, uśmiechają się do siebie. Jest cudownie…
Wspomniała pani kiedyś, że już w wieku trzech lat zafascynowała panią kuchnia. Co do niej tak ciągnęło wówczas małą dziewczynkę?
Dom, który cudownie gotował i rozkoszował się kuchnią robiąc to w sposób naprawdę fenomenalny.
Kiedy na panią patrzę, robię się głodny. Jest Pani niewątpliwie królową smaku i gustu. Czy cel został osiągnięty?
Nie wiem, czy to jest kwestia królowej, bardzo chcę, żeby wszędzie było smacznie i życzę wszystkim, żeby wszystko się udało i było jak najlepiej.
„Nie jestem restauratorem, jestem reżyserem sztuki, w której każdy z gości moich restauracji gra główną rolę…” . To znaczy, że restauracja nie powinna tylko karmić?
Powinna dawać bardzo dużo wrażeń. Poczucie ciepła, przytulności, dobrej energii. Miejsca, w którym można sobie powiedzieć całą prawdę, przeprowadzić cudowną rozmowę, gdzie można skosztować czegoś dobrego. Miejsca, którego się nie zapomina i do którego się wraca…
 Jest pani również malarką. Można gdzieś ujrzeć pani prace?
U moich przyjaciół, głównie w Madrycie. Mniejsza wystawa miała miejsce na jarmarku żydowskim, a duża w Madrycie, miejscu magicznym, bo w teatrze Studio, u Szajny. Z kolei Polacy mogli zobaczyć moje obrazy wiele lat temu, w warszawskim Pałacu Kultury.
Co najchętniej pani maluje?
Kobiety. Uważam, że w Polsce kobiety są wyjątkowe i staram się je zrozumieć. Pragnę w pewien sposób odtwarzać kobiecą siłę, którą Polki niewątpliwie posiadają. Ich urodę, wytrzymałość, odporność na przykre doznania. Wspieram je poprzez malowanie.
Sypia pani czasem po 3 godziny dziennie. Ciągłe obowiązki zawodowe, podróżowanie z jednego zakątka Polski na drugi pochłaniają pewnie bardzo dużo czasu i energii. Nie za dużo wzięła pani na swoje barki?
Myślę, że nie. Mój zawód jest moją przyjemnością, moją pasją i nie czuję tego jako ciężar.
Jest pani rewolucjonistką…
Wydaje mi się, że jestem anarchistką…I to jest duży problem.
Co panią złości?
Złości mnie fakt, że nie można mówić prawdy. Istnieją tematy, których się nie porusza. Obowiązuje tu taki francuski dwór. Czasem czuję się jak w jakimś dziwnym, purytańskim kraju.
Polska to kraj wiecznych malkontentów i zazdrośników?
To jest kraj, który niszczy ludzi. Niszczy tych, którzy budują.
To gdzie najchętniej by pani zamieszkała?
W Polsce.
Czyli jednak?
Tak, dlatego, że lubię wyzwania. Jest tu bardzo dużo do zrobienia. Mam nadzieję, że pomagam i nie odbije mi się to czkawką.
Taka trochę Magda Boska?
Tak mówią. Ale chyba nie wszystkim to się podoba.
Kiedy coś panią złości, działa impulsywnie i energicznie. Czytając w internecie komentarze na pani temat, czasem łapałem się za głowę. Na pewno docierają do pani te opinie. Boli, kiedy trafiają do pani chamskie i wulgarne słowa?
Nie, ponieważ nigdy nie biorę udziału w czytaniu komentarzy zamieszczonych w internecie. Nie mam na to czasu, a poza tym uważam, że jeśli ktoś się nie podpisuje pod swoją opinią, to po prostu nie istnieje.
W „Kuchennych Rewolucjach” to pani jest nauczycielem, który pokazuje nie tylko jak gotować, ale również jak porozumiewać się z innymi, szanować czyjąś pracę, doceniać drugiego człowieka…
…cieszyć się pracą.
A czego panią nauczyły KR?
Może trudno w to uwierzyć, ale skromności… Program pokazał mi, że jest wiele osób, które mają bliskie mi problemy. Często myślę, że wstąpiłabym do zakonu, w którym mogłabym zająć się tylko i wyłącznie pomaganiem ludziom, którzy potrzebują wyciągniętej do nich ręki. Koncentracja na takiej pomocy jest z mojej strony coraz większa. Program „Kuchenne Rewolucje” zaczęliśmy nagrywać 3 lata temu, od tamtego czasu „studiuję” intuicję i psychologię, nieustannie się uczę. Efekty są jak widać całkiem niezłe.
Wymyka się pani czasem ze swoich restauracji po to, by spędzić wieczór w zupełnie innej, obcej. By ją odkryć?
Nie żeby sprawdzić, ale skosztować, cieszyć się smakiem. Nie wchodzę do restauracji, by ją skrytykować, tylko po to, żeby zjeść dobrą kolację.
Jest pani silnie przywiązana do polskich produktów, tradycyjnych smaków…
…do smaków, które są zapomniane…
Czym jest to spowodowane? Może wpłynęła na to pani nieobecność w kraju. Wiele lat spędziła pani zagranicą.
Moim domem. Na pewno też tym, że mieszkałam zagranicą, byłam wówczas dumna z Polski. Mój dom rzeczywiście tworzył smaki, zapachy i dania, o których nikt już nie pamięta i chciałabym to wszystko odrodzić na nowo. Mam nadzieję, że mi się to udaje.
Istnieje ktoś, na kogo patrzy pani z zachwytem i ciekawością?
Myślę, że taką osobą w moim życiu jest… mój ojciec. To on nauczył mnie ciężkiej pracy, pasji i radości z życia. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Kiedy jest smutno Magdzie Gessler?
To chwile, w których dzieją się rzeczy niesprawiedliwe i nieprawdziwe. Często mocno manipulowane, które dają tym manipulantom pieniądze. Wszystkie historie, które obecnie ukazują się w internecie napędzają całą tę machinę. Najpierw byłam cudowna, a teraz należy zarobić na mnie trochę inaczej, niekoniecznie uczciwie i z twarzą. To przykre, ale wierzę, że prawda broni się najlepiej.
A często zdarzają się takie sytuacje?
Nie wiem, ponieważ nie mam czasu. Mam czas, żeby budować.
O czym jeszcze może marzyć Magda Gessler, która jest spełniona w miłości, w pracy, dużo podróżuje?
O tym, żeby ludzie, którzy zrobili mi krzywdę, nie wyrządzali jej dalej, innym ludziom.
Wiele pani w swoim życiu przeszła, pojawiali się w życiu mężczyźni, których los dawał, a później odbierał (nawet w brutalny sposób) nauczyła się pani czegoś od każdego z nich?
Było różnie. Nie znoszę dulszczyzny, nie lubię obcować z ludźmi nieszczerymi, którzy po prostu zapomnieli skąd są i jak to się stało, że są właśnie w tym miejscu. Jeśli chodzi o mężczyzn, to nie nauczyli mnie czegoś konkretnego. Wszyscy poznajemy świat bez przerwy, ja również, a ze wzajemnych relacji trzeba czerpać ogromną radość, staram się to robić każdego dnia.
Żałuje pani czegoś w swoim życiu? Coś by mieniła? Naprawiła? Cofnęła?
Żałuję… Tego, że nie żyje mój pierwszy mąż, że mam za mało czasu dla moich dzieci, że robiąc to, co robię nie mam nawet czasu dla siebie, ale coś za coś…
W takim razie życzę pani z całego serca dużo więcej tego cennego czasu.
Dziękuję, przyda się. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że lubi mnie młodzież. To budujące. Bardzo…


WYWIAD OPUBLIKOWANO NA PORTALU: TWOJE-WIESCI.PL
WYWIAD CYTOWANO NA PORTALU: PUDELEK.PL