środa, 4 marca 2020

Akustycznie w kwiatach. Tak gra tylko Maryla!



Maryla Rodowicz niekwestionowaną królową polskiej estrady jest. I nie ma w tym nic odkrywczego.
Tym razem "Polska Madonna", na przekór wszelkim przytykom na temat swojego wieku, z siłą w głosie, profesjonalizmem i niezmienną od lat charyzmą postanowiła prześmiewczo "nieco się rozmrozić" i wyruszyć w akustyczną trasę koncertową. Na dodatek całą w kwiatach, a co!
Bo kto zabroni tego królowej...?
W poznańskiej Auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza rozbrzmiały przeboje, które od lat nuci cała Polska, a także utwory z najnowszych płyt artystki. "Ech, mała!", "Ballada wagonowa", "Małgośka" czy "Hej, Sokoły!" wprawiły widownię w szał. Na twarzach publiczności pojawiał się niekontrolowany, spontaniczny uśmiech, a nogi same rwały się do nieśmiałego tańca.
"Łatwopalni", "Niech żyje bal" i "W sumie nie jest źle" wprowadziły nas w nastrój zadumy i skupienia. Maryla bardzo emocjonalnie interpretuje te numery, jak gdyby śpiewała je po raz pierwszy. Urzekła mnie ta prawda, wiara w to, co chce nam przekazać i zaangażowanie w każde wyśpiewane słowo... Od "Łatwopalnych" minęły już 23 lata a iskra, która rozpala, nadaje tempa i życia temu utworowi pozostała. To niesamowicie cenne i ważne w dzisiejszych, muzycznych realiach.  Dźwiękowo  bezbłędna, sentymentalnie naszpikowana i nowocześnie zaskakująca. Taka jest nasza Maryla. I przeczuwam, że akustyczna trasa (cała w kolorowych kwiatach, nie zapominajmy o tym szczególe!) jest tylko preludium do zwariowanej, kolorowej, pełnej emocji, plenerowej trasy koncertowej. Marylę aż nosiło, żeby zagrać rockowy riff, ale tego wieczoru zasady były inne. 


see you soon queen!