Jedni lubią koszulki bez nadruków, pozbawione jakichkolwiek napisów, inni krzyczą swoimi t-shirt'ami serwując na kawałku materiału cząstkę swojej osobowości. Niektórzy wiedzą co oznacza napis w języku angielskim, który dumnie prezentują w tłumie, inni niekoniecznie. No właśnie... Przywiązujecie uwagę do tego jaki napis prężycie na swoich piersiach i klatach?
Wiele razy wpadłem w internecie na kompromitujące zdjęcie staruszki, która na swojej koszulce miała wielki, obsypany brokatem napis "B*tch", albo pana w dojrzałym wieku prezentującego się w bluzie z wymownym napisem "F*ck Me! I'm Famous". Nie trzeba się bardzo natrudzić, by ujrzeć podobny obrazek w naszej rzeczywistości, wystarczy, że wyjrzysz przez okno albo przejdziesz się średnio ruchliwą ulicą. Napisy w stylu- "Sekretarki na gwałt szukam" oraz "Od jutra nie piję" też lepiej sobie darować:) Zapewne takie sytuacje poprawiają nam humor na resztę dnia, ale nie chcielibyśmy zobaczyć w tym swojej mamy czy babci, prawda? Nadrukowane sentencje nie zawsze muszą być obciachem i tandetą, wśród całej masy nieumiejętnie dobranych słów do właściciela t-shirt'u pojawiają się wyjątki.
Firma RestFactory produkuje interesujące koszulki wzbogacone o ciekawy tekst. Osobiście traktuję je z przymrużeniem oka i wszystkim polecam takie rozwiązanie (oczywiście w miarę indywidualnych możliwości). Są odważne, czasem szokujące, na pewno wywołają na twarzach ludzi, których mijamy szeroki uśmiech, nie wyśmianie. Dodadzą pikanterii i podkreślą naszą street'ową stylizację.
T-shirt: RESTOFACTORY
Kurtka: H&M
Spodnie: H&M
Okulary: RAY-BAN
Fot: Agata Bączkiewicz